Po nieudanych eliminacjach do mistrzostw Świata w Brazylii zapadła powszechna opinia, iż nowym selekcjonerem reprezentacji Polski powinien zostać zagraniczny szkoleniowiec, który pociągnie za sobą drużynę swoim znanym nazwiskiem, bądź zupełnie nowym spojrzeniem na futbol.
Eksperci oraz kibice byli zdania, że obecnie żaden polski szkoleniowiec nie jest wystarczający skuteczny, by z sukcesami poprowadzić reprezentację. Dobitnym tego przykładem był Waldemar Fornalik, który zasłynął z pracy w klubie z Eksrtaklasy- Ruchu Chorzów, jednak na wyższym szczeblu nie radził sobie równie dobrze. Stąd też początkowa niechęć do Adama Nawałki, kandydata najbardziej forsowanego przez PZPN.
Zbigniew Boniek od samego początku swojej kadencji w Polskim Związku Piłki Nożnej zaznaczał, że zależy mu na tym, aby kadrą dowodził selekcjoner z polskimi korzeniami, więc jego decyzja, która skutkowała mianowaniem Adama Nawałki nowym dyrygentem polskiej reprezentacji nie powinna nikogo dziwić. Jak można się domyślić, wszyscy kibice kadry ową decyzję przyjęli nieco sceptycznie, mając w pamięci poprzedniego selekcjonera- również Polaka, o bardzo zbliżonym CV.
Cel postawiony przed byłym trenerem Górnika Zabrze był (i nadal jest!) bardzo klarowny- awans na mistrzostwa Europy we Francji. Zadania nie wydaje się szczególnie proste, biorąc pod uwagę, że w całej historii polskiej piłki, na ME zakwalifikowaliśmy się tylko dwa razy, z czego ten drugi miał miejsce bez jakichkolwiek eliminacji, gdyż gospodarz turnieju występuje w nim ustawowo. Jednak obecne zasady kwalifikacji znacząco różnią się od tych z poprzednich lat, gdyż aż 3 zespoły z jednej grupy mogą awansować do fazy finałowej turnieju. Pierwsze dwa bezpośrednio, zaś trzeci weźmie udział w barażach. Reprezentacje, które występują w "polskiej grupie", zdecydowanie nie są poza zasięgiem naszej kadry. Wszystko wydaję się bardzo oczywiste- Polacy powinni awansować na ME we Francji, mając jednak w pamięci poprzednie, nieudane dla reprezentacji lata, kibice spoglądali na zbliżające się wielkimi krokami eliminacje z lekką dozą zaniepokojenia.
Wszyscy Ci, którzy nie wierzyli, bądź mieli pewne wątpliwości co do możliwości prowadzonej przez Adama Nawałkę kadry, po pierwszym czterech kolejkach w Grupie D, zapewne już ich nie mają.
Wszystko zaczęło się od oczekiwanego, wyjazdowego zwycięstwa z Gibraltarem. Polacy pokonali nowicjuszy, dla których był to pierwszy mecz w eliminacjach do mistrzostw Europy, aż 7-0. Można rzecz, że było to idealne spotkanie jak na początek tak wymagających zmagań, siedem goli, obiecująco współpraca Milika z Lewandowskim, a do tego przełamanie Kamila Grosickiego. Niemal idealny początek. Jednak to, co najlepsze i najbardziej zaskakujące, miało miejsce później. Skazywani na porażkę Polacy, pierwszy raz w swojej historii pokonali obecnych mistrzów Świata- Niemców, 2-0. Był to absolutnie wyjątkowy mecz, który znów znacznie zbliżył wielu kibiców do polskiej reprezentacji. Miał on zapewne ogromne znaczenie mentalne dla zespołu, który dostał solidny zastrzyk pozytywnej energii na następne spotkania grupowe. Już kilka dni później nadszedł czas na potyczkę z bezpośrednim rywalem do walki o awans z grupy- Szkocją. Na moment obecny jest to jedyne spotkanie, w którym Polacy stracili punkty, gdyż dość pechowo zremisowali 2-2, pomimo tego, że prowadzili już po pierwszych 10- minutach gry. Szkoci postawili twarde warunki i uzyskali korzystny dla siebie rezultat. Na zakończenie już ubiegłorocznych zmagań o awans do Francji, ostatnią "ofiarą" rozpędzonej reprezentacji Polski została Gruzja, która uległa Biało-Czerwonym 0-4. Trzeba jednak oddać gospodarzom, iż wynik nie w pełni odzwierciedla przebieg spotkania, gdyby Gruzini wykorzystali choć kilka z licznych okazji, wynik mógłby być zupełnie odwrotny.
Jak widzimy pierwsze spotkania "o punkty" pod wodzą Adama Nawałki wypadają całkiem pozytywnie. Nie chodzi tutaj jednak tylko o osiągane wyniki, lecz o sam fakt, że Polacy znów stanowią jeden zespół, a nie są już zbieraniną 11 przypadkowych zawodników na boisku.
Były trener Górnika dokonał czegoś, z czym problemy mieli zarówno Smuda, jak i Fornalik, Nawałka stworzył reprezentację, w której wszyscy wierzą w możliwości tej kadry. Widać to zarówno na murawie, gdzie piłkarze sprawiają wrażenie znacznie bardziej zaangażowanych, niż miało to miejsce w poprzednich latach oraz na samych treningach, na których według relacji dziennikarzy panuje bardzo bojowa atmosfera.
Kolejną zasługą trenera urodzonego w Krakowie jest odbudowanie kiepskiej jak dotychczas w kadrze dyspozycji Roberta Lewandowskiego. W znaczącym stopniu pomaga mu w tym Arkadiusz Milik, który stał się drugim obok snajpera Bayernu napastnikiem w podstawowej "11".
Adam Nawałka niemal od zawsze stawiał na taktykę z dwójką napastników, jednak tym razem przepowiadano, iż może z niej zrezygnować ze względu na brak odpowiednich kandydatów, którzy mieliby wspierać do tej pory osamotnionego Lewandowskiego. Selekcjoner pozostał jednak przy swoim pierwotnym pomyśle i regularnie stawiał na młodego napastnika Ajaxu, który swego czasu był jego podopiecznym w Górniku Zabrze. Zaufanie, którym Nawałka obdarzył Milika w pełni się spłaciło, gdyż napastnik strzelił bardzo istotną bramkę w spotkaniu z Niemcami, zaś w innych meczach często brał na siebie ciężar gry, dzięki czemu nieco oswobodził Roberta Lewandowskiego.
Równie ciekawym odkryciem Nawałki jest przywrócenie do kadry Sebastiana Mili. Początkowo decyzja o powołaniu gracza Śląska Wrocław wzbudziła pewne zaskoczenie, ponieważ Mila nie był w tak dobrej dyspozycji, jak chociażby sezon temu (wówczas powołania nie otrzymał), jednak już po kilku pierwszych minutach Sebastiana na boisku, nikt nie miał wątpliwości, że ta decyzja to przysłowiowy strzał w "10"! To właśnie były gracz min. Austrii Wiedeń wbił gwóźdź do trumny Niemiec, kiedy w końcówce spotkania ustalił wynik meczu na 2-0.
Obecnie spoglądanie na tabelę Grupy D to nie lada gratka dla każdego fana reprezentacji Polski. To właśnie Biało-Czerwoni przewodzą w grupie, po 4 meczach gromadząc 10 punktów, jednocześnie strzelając 15 goli i tracąc zaledwie 2.
Czy można już jednoznacznie stwierdzić, że polski futbol wraca do elity? Są pewne oznaki postępu, jak chociażby ostatnie wyniki reprezentacyjne, jednak nadal należy pamiętać, że awans na ME we Francji wciąż nie jest przypieczętowany. Przed Polakami kilka trudnych spotkań, w tym wyjazdy do Niemiec, Szkocji i Irlandii- to właśnie te spotkania mogą zadecydować o końcowych losach układu tabeli. Możemy być pewni, że zarówno Wyspiarze, jak i Mistrzowie Świata nie oddadzą punktów bez walki, jednak jeśli Adam Nawałka utrzyma dobrą passę z początku swojej pracy z reprezentacją, na rok 2015 możemy się zapatrywać pozytywnie!