Okienko transferowe rządzi się swoimi prawami. Już nie raz, nie dwa, spotykaliśmy się z sytuacją, gdy zawodnik,którego nigdy szczególnie nie ceniliśmy, trafia do topowego zespołu za według nas, wyjątkowo zawyżoną cenę. Nie inaczej było na początku sezonu 2014/2015, który został poprzedzony Mistrzostwami Świata w Brazylii. Dlaczego o tym wspominam? Otóż wyjątkowo udany Mundial danego zawodnika, może wyjątkowo namieszać w głowie prawie każdemu prezesowi piłkarskiemu...
Aby nie być gołosłownym, pozwolę sobie na przytoczenie przykładu Jamesa Rodrigueza. Obecnie Kolumbijczyk jest już zawodnikiem "Królewskiego" Realu, jednak to nie dyspozycja podczas spotkań ligowych zachęciła Florentino Pereza, do zapłacenia tak ogromnej sumy za wciąż młodego piłkarza, to właśnie fantastyczny występ na boiskach w Brazylii okazał się być kluczowym czynnikiem, przy finalizacji niewątpliwie jednego z największych hitów tego okienka.
Forma Jamesa podczas jego debiutanckiego sezonu w Monaco była przeciętna, by nie powiedzieć, że wręcz mizerna, jak na zawodnika, za którego francuski zespół zapłacił naprawdę spore pieniądze. Włodarze Realu jednak przymknęli oko na ten fakt i sprowadzili do Madrytu króla strzelców poprzedniego już Mundialu.
Niektórych może dziwić niemal cały akapit poświęcony drużynie Realu, gdyż tytuł artykułu ewidentnie dotyczy zespołu z Manchesteru. Przykład Jamesa nie jest jednak całkowicie przypadkowy. To właśnie transfer Kolumbijczyka doprowadził do tego, iż z klubu odejść musiał ulubieniec Cristiano Ronaldo- Angel Di Maria. Jak nietrudno się teraz domyślić, powoli wracamy do głównego wątku...
Angel Di Maria podczas zakończonego już okienka transferowego trafił do Manchesteru United, pomimo, że nieszczególnie kwapił się do odejścia z drużyny Carlo Ancelottiego. Można rzec, iż został do tego niejako zmuszony. Finalnie nie miało to jednak znaczenia, "Czerwone Diabły" pobiły rekord transferowy nie tylko swojego klubu, ale także całej angielskiej Barclays Premier League. Argentyńczyk kosztował Manchester około 60 mln. Funtów.
Na tym nie zakończyło się "polowanie" włodarzy z "Red Devils", którzy już wcześniej wzmocnili swoją drużynę wielkim angielskim talentem- Lukem Shawem, a także hiszpańskim rozgrywającym- Anderem Herrera. W późniejszym etapie okienka do klubu z Old Trafford przybyli także środkowy obrońca- Marcos Rojo, defensywny pomocnik- Daley Blind, oraz chyba najdłużej oczekiwany transfer, kolumbijski napastnik- Radamel Falcao.
Ktoś może powiedzieć, że przybycie "tylko" 6 nowych graczy nie może zostać nazwane szaleństwem na rynku transferowym, jednak jeśli bliżej przyjrzeć się interesom wykonanym przez Manchester, można dojść do wniosku, że klub bardzo wiele ryzykuje...
Łącznie na nowych graczy "Czerwone Diabły" wydały aż 146 mln. Funtów. W podaną kwotę nie jest wliczone wypożyczenie Radamela Falcao, za które Manchester również sporo zapłacił.
By nieco obrazowo przedstawić obecną wartość drużyny Louisa Van Gaala, należy wspomnieć, iż jest to najdroższy zespół jaki kiedykolwiek grywał na boiskach Barclays Premier League.
Nie możemy również zapominać, iż najlepsi piłkarze świata, najczęściej nie grają "za darmo", więc pensja jaką zmuszony jest wypłacać swoim zawodnikom Manchester ma zapewne wiele, wiele zer.
By znów nieco przybliżyć szaleństwo "Czerwonych Diabłów" warto także wspomnieć o pewnej zatrważającej dla kibiców United ciekawostce. Otóż gdyby zsumować pensję Falcao, Rooneya oraz Robina Van Persiego, byłaby ona wyższa niż łączne zarobki Cristiano Ronaldo, Lionela Messiego, a także Garetha Bale'a. W tym wypadku, jakość najpewniej nie idzie w parze z ceną.
Po przeczytaniu powyższych ciekawostek można się nieco zmieszać, kiedy widzi się słowa Sir Alexa Fergusona sprzed dwóch lat.
Nt. polityki transferowej City:
"Wydając tak ogromne pieniądze na transfery, są jak kamikadze. Te kwoty nie maleją. Myślę, że taki stan potrwa jeszcze dwa, trzy lata. Albo do momentu, kiedy zrozumieją, że nie można wydawać tak ogromnych pieniędzy na zakup nowych piłkarzy."
Od momentu odejścia Fergusona z Manchesteru, które miało miejsce dwa lata temu, "Czerwone Diabły" wciąż nie potrafią odnaleźć odpowiedniej dla siebie drogi. Jest to zapewne kluczowy powód, dla którego klub z Old Trafford wydaje tak ogromne sumy na transfery, sumy, które były nie do przyjęcia, kiedy w klubie panował sam Ferguson.
Nietrudno zatem zrozumieć, że najprościej w świecie, kiedy w klubie dowodził popularny "Fergie", Manchester nie potrzebował wydawać tak wysokich kwot na wzmocnienia, jednak gdy Szkot odszedł na zasłużoną emeryturę, w składzie "Czerwonych Diabłów" musiało dojść do sporych roszad. Zmian, z którymi nie poradził sobie David Moyes, czy poradzi sobie Louis Van Gaal?
Obecnie, po zakończeniu okresu transferowego, pewni możemy być tylko jednego, na papierze skład Manchesteru United wygląda wyjątkowo obiecująco. Dodatkowo Holender pozbył się w głównej mierze graczy, dla których nie widział miejsca w swojej drużynie. Wszystko wyglądało bardzo obiecująco.
No właśnie, tylko wyglądało. Pomimo fantastycznego okresu przygotowawczego, Manchester zaliczył, a właściwie nadal zalicza, fatalny start nowej kampanii. Wszystko rozpoczęło się od domowej porażki ze Swansea, która lekko zaniepokoiła kibiców United. Później było już nieco lepiej, ale tylko "nieco". Dwa podziały punktów, bramkowy z Sunderlandem, a zaraz potem bezbramkowy z beniaminkiem z Burnley.
Zaledwie dwa oczka po trzech kolejkach. Zdecydowanie innego początku sezonu oczekiwali sympatycy "Czerwonych Diabłów", którzy już powoli tracą cierpliwość do nietypowego na angielskich boiskach ustawienia 3-5-2, które preferuje Van Gaal. Wspomniane przed chwilą rozwiązanie taktyczne daje bardzo wiele swobody podczas gry w ataku, gdyż zaledwie 3, lub 4 zawodników jest wtedy ściśle "przywiązanych" do swoich pozycji. Pozwala ono także na zapobieganie groźnym kontrom, gdyż na własnej połowie pozostaje zawsze trójka stoperów.
Można odnieść wrażenie, że ustawienie 3-5-2 jest perfekcyjne, praktycznie pozbawione wad. (być może i tak jest, choć każde nowe nastawienie taktyczne, prędzej, czy później znajdzie swego oprawcę) Musimy jednak pamiętać, że nawet najprostsze 4-4-2 nie będzie odpowiadać zawodnikom, jeśli ci nie będą przyzwyczajeni do gry w danym systemie.
Powyższy problem ma aktualnie miejsce w Manchesterze United. Louis Van Gaal jest znany z fantastycznych umiejętności trenerskich, ale także niesamowicie upartego charakteru. Dlatego też Holender wciąż upiera się na grę "swoim" systemem gry, pomimo, że "Czerwone Diabły" dysponują fantastycznym potencjałem, który w owym ustawieniu jest niemal całkowicie niewykorzystywany.
Należy jednak uczciwie oddać, iż Van Gaal jeszcze przed sezonem wspominał, że jego zespół będzie potrzebował minimum miesiąca, na zaznajomienie się z nowym stylem gry.
Pomimo tego, na Holendra już teraz spadła spora dawka krytyki ze strony kibiców oraz ekspertów, którzy oczekują godnych Manchesteru wyników już od początku obecnego sezonu.
Przyszłość "Czerwonych Diabłów" rysuje się w bardzo niepewnych barwach. Jeśli klub z Old Trafford szybko nie poprawi wyników na krajowym podwórku, może już drugi sezon z rzędu nie dostać się do elitarnej Ligi Mistrzów, która niesie za sobą bardzo wysokie zastrzyki pieniężne. Zastrzyki, których były zespół Alexa Fergusona absolutnie potrzebuje, by z czystym sumieniem opłacać tak wysokie tygodniówki dla tak dużej ilości piłkarzy.
Chyba nie trzeba nikomu przypominać takiego zespołu jak Leeds. Klub z piękną przeszłością, wspaniałymi kibicami oraz wysoce ambitnymi włodarzami. Niestety, właśnie ta "chorobliwa" ambicja, która przerodziła się w szaleńcze wzmocnienia, doprowadziła, że dziś, Leeds tuła się po niższych ligach angielskich.
Obecnie chyba nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, że taki los może spotkać także "Czerwone Diabły". Jednak w przypadku Leeds, również nikt w to nie wierzył...
Manchester potrzebuje europejskich pucharów, a europejskie puchary potrzebują Manchesteru. Dla obu stron będzie dużo lepiej, gdy spotkają się już w przyszłym sezonie.
Patryk Domagała